Uffff...,
to była jazda...
a jakie widoki....
no i parafia... :)
Do
parafii w Salcabambie jedzie się po dzikich zboczach cudnie wyglądających gór.
Droga
miejscami jest bardzo wąska, tak że nie ma szans na wyminiecie się pojazdów,
jeden zawsze musi ustąpić, tzn. wycofać się do miejsca gdzie mijanka jest możliwa.
Poza tym, droga ta ma jeszcze jedną właściwość – w wielu miejscach po jednej
stronie ma ścianę skał a po drugiej przepaść, co dodaje smaczku jeździe.
Dodatkowe
niebezpieczeństwo stanowią osuwiska skalne i lawiny błotne, które zwłaszcza w porze
deszczowej często „zrywają” drogę na wielu odcinkach uniemożliwiając dojazd
bądź wyjazd z poszczególnych miejscowości w parafii. Niestety większość dróg na
terenie parafii ma tę przypadłość. Jazda autem po tych drogach za każdym razem
dostarcza wielu wrażeń (za radą doświadczonego już misjonarza do auta muszę
więc zapakować kilof, łopatę i linę, bo to zawsze może się przydać).
Nie muszę
chyba dodawać, że widoki z trasy są po prostu bajeczne. I tak przez 2.30 godz.,
bo tyle (oczywiście przy dobrych warunkach pogodowych), trwa miej więcej trasa
z Pampas do Salcabamby. Gdy pojawią się jakieś „niespodzianki” po drodze, albo pada
deszcz trzeba jechać trochę dłużej, a czasem trzeba po prostu zawrócić).
Sama
miejscowość Salcabamba to niewielka wioska, położona na zboczu góry na
wysokości 3100 m npm., liczaca niespełna 2 000 mieszkańców. Cała parafia liczy, wg znanych mi danych, 40
miejscowości (ok 15 tyś. mieszkańców).

Zaraz
po wjeździe do wioski uwagę przykuwa piękny nowy kościół. Wybudował go mój
poprzednik ks. Norbert Herman – diec. opolska. Patrząc na kościół i będąc w
jego wnętrzu ma się wrażenie jakby było się w Polsce. Ks. Norbert zadbał o
każdy szczegół w tym kościele i chwała mu za to – kawał dobrej roboty.
Zresztą podobnie
rzecz się ma z plebanijką, która również zbudował z wielką pieczołowitością.
Jest mała ale piękna (kuchnia, łazienka i sypialnia, która pełni też rolę małej
pracowni). Jest też mały ogródeczek, garaż i dom parafialny w którym jest sala
spotkań, łazienka i dwa pokoje gościnne.
Krótko po
wybudowaniu Kościoła ks. Norbert wyjechał jednak z Peru zostawiając parafię
przygotowaną i urządzoną do pracy duszpasterskiej dla swego następcy. Niestety
brak księży sprawił, że przez 4 lata nie było tu proboszcza – parafia była
obsługiwana jedynie przez ks. z Pampas. Prze te lata o Kościół i plebanię dbał nauczyciel
religii - trzeba przyznać robił to całkiem dobrze, zresztą ciągle to robi, bo
ja mogę tylko dojeżdżać do tej parafii od czasu do czasu, bo na stałe jestem w
parafii w Pampas, gdzie normalnie posługuję w sposób stały. Biskup polecił mi
jednak przez ten najbliższy rok „zapoznawać” się z moją nową parafią, co też z
chęcią czynię.
Teren parafii
jest bardzo rozległy i zróżnicowany. Wysokość od ok 2000 m. npm. do sporo ponad
4000 m. npm. Góry i doliny. Klimat od wysokogórskiego do subtropikalnego (tzw. seca
selva)
Z dojazdem,
jak już wspomniałem nie jest łatwo. Z powodu wysokich i czasem niedostępnych gór
jak i z powodu rzeki Mantaro nie ma dróg łączących poszczególne miejscowości
należące do parafii. Trzeba więc nieraz jechać drogą okrężną, co zajmuje wiele,
wiele godzin w aucie. Do 2/3 parafii lepiej mi dojechać z Pampas niż z
Salcabamby, bo mam znacznie mniej godzin jazdy i bezpieczniejsza droga (tylko
ok 6.30 godz. – z Salcabamby byłoby ok 9). Do kilku wiosek ostatni etap trzeba
pokonać pieszo – ale nie więcej jak godzinę drogi.
Tak więc
powoli poznaję moją rozległą i pięknie położoną parafię. Ale duuużo jeszcze mi
zostało…
PS.
Stad moje opóźnienia z kolejnymi wpisami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz