wtorek, 5 czerwca 2012

Zachowaj spokój i bądź cierpliwy… Hmmm łatwo powiedzieć, gorzej wykonać.


Cierpliwość i spokój. Życie tutaj nieustannie wystawia na próbę te dwie cechy, bez ich opanowania można zapomnieć o normalnym funkcjonowaniu.

Sytuacji w  których poddawany jestem swego rodzaju próbie jest cała masa. Pewnie kiedyś opiszę ich znacznie więcej, teraz jednak ograniczę się do jednej sytuacji z ostatnich tygodni.

Wracałem nocą do Pampas po zakończonych  mszach w parafii Salcabamba. Prawdę mówiąc, to byłem już trochę zmęczony i nieco głodny, zresztą to nic dziwnego, po godzinach spędzonych w samochodzie i kolejnych godzinach spędzonych na sprawowaniu sakramentów. Tego dnia odwiedziłem trzy wioski - była spowiedź i msza święta. Wracałem jednak szczęśliwy i spełniony jako misjonarz. Byłem już blisko Pampas, brakowało zaledwie 6 km, no i …, no właśnie kolejna próba cierpliwości i spokoju. Oj nie jest to takie proste.
Cóż takiego się stało? Otóż w wiosce, którą trzeba pokonać w drodze do Pampas była fiesta - święto patronalne. Niby nic nadzwyczajnego, ludzie się bawią, jest muzyka, taniec i inne rozrywki. Pojawił się tylko jeden problem. Nie było przejazdu przez główną drogę.

Dlaczego? Kierowca ciężarówki postanowił się zabawić na fieście, wiec zaparkował swój pojazd niemal na środku drogi. Podobne pragnienie miał również inny kierowca ciężarówki i zaparkował swój pojazd tuż obok pierwszej ciężarówki i tym samym totalnie zablokował przejazd tą drogą – gdyby zaparkował 10 m. dalej, miejsca było pełno, ale nie, zatrzymał się tuż obok – tu Mu pasowało i już!!!

Gdy dojechałem do tej wioski, był już spory korek. Pomyślałem, że pewnie jakiś wypadek i szybko podbiegłem zobaczyć co się dzieje – na miejscu się dowiedziałem o co chodzi.

Wszyscy czekali, aż znajdą drugiego kierowcę ciężarówki (pierwszy był pijany jak bela i gdzieś zgubił kluczyki do swojego auta). Ludzie stali tak już przeszło godzinę i zanosiło się no kolejne godziny czekania, ale o dziwo, nikomu to nie przeszkadzało. Ot okazja, by się zabawić na fieście, zjeść coś i wypić.

I tylko ja miałem problem – uwierzcie musiałem sięgnąć po najgłębsze pokłady cierpliwości i spokoju.

Szczęśliwym trafem pojawił się znajomy parafianin, który poinstruował mnie o możliwym objeździe znanym tylko okolicznym mieszkańcom. Tak więc, po operacji kilkuset metrowego wycofywania - co nie było łatwe, bo już inni zdążyli mnie przyblokować - dotarłem dzięki pomocy owego parafianina do, powiedzmy „drogi”, którą można było objechać cały korek. Po poł godzinie, mokrusieńki cały, wyjechałem ponownie na drogę centralną wiodącą do Pampas – objazd okazał się skuteczny – choć za drugim razem, pewnie bym się trzy razy  zastanowił, czy nim pojechać. Mogłem dalej wracać do Pamas. Jak tu nie być szczęśliwym? J


Kolejna lekcja cierpliwości i spokoju zaliczona. Podobnych lekcji było już wiele, a ile przede mną, któż to wie.

PS. Niestety nie mam zdjęć - byłem zbyt spokojny, by je zrobić J


1 komentarz:

  1. W takim razie dużo cierpliwości i spokoju w takich chwilach! :-) życzy młodsza Jazienickówna z Nysy ;-)

    OdpowiedzUsuń

Papieska Intencja Misyjna

Sierpień

Aby Kościoły partykularne kontynentu afrykańskiego, wierne przesłaniu ewangelicznemu, przyczyniały się do budowania pokoju i sprawiedliwości.