czwartek, 17 listopada 2011

Pierwsza wizyta w Salcabambie



Uffff..., 
to była jazda... 
a jakie widoki.... 
no i parafia... :)


Do parafii w Salcabambie jedzie się po dzikich zboczach cudnie wyglądających gór. 

Droga miejscami jest bardzo wąska, tak że nie ma szans na wyminiecie się pojazdów, jeden zawsze musi ustąpić, tzn. wycofać się do miejsca gdzie mijanka jest możliwa. Poza tym, droga ta ma jeszcze jedną właściwość – w wielu miejscach po jednej stronie ma ścianę skał a po drugiej przepaść, co dodaje smaczku jeździe. 

Dodatkowe niebezpieczeństwo stanowią osuwiska skalne i lawiny błotne, które zwłaszcza w porze deszczowej często „zrywają” drogę na wielu odcinkach uniemożliwiając dojazd bądź wyjazd z poszczególnych miejscowości w parafii. Niestety większość dróg na terenie parafii ma tę przypadłość. Jazda autem po tych drogach za każdym razem dostarcza wielu wrażeń (za radą doświadczonego już misjonarza do auta muszę więc zapakować kilof, łopatę i linę, bo to zawsze może się przydać).
Nie muszę chyba dodawać, że widoki z trasy są po prostu bajeczne. I tak przez 2.30 godz., bo tyle (oczywiście przy dobrych warunkach pogodowych), trwa miej więcej trasa z Pampas do Salcabamby. Gdy pojawią się jakieś „niespodzianki” po drodze, albo pada deszcz trzeba jechać trochę dłużej, a czasem trzeba po prostu zawrócić).

Sama miejscowość Salcabamba to niewielka wioska, położona na zboczu góry na wysokości 3100 m npm.,  liczaca niespełna 2 000 mieszkańców. Cała parafia liczy, wg znanych mi danych, 40 miejscowości  (ok 15 tyś. mieszkańców).

Zaraz po wjeździe do wioski uwagę przykuwa piękny nowy kościół. Wybudował go mój poprzednik ks. Norbert Herman – diec. opolska. Patrząc na kościół i będąc w jego wnętrzu ma się wrażenie jakby było się w Polsce. Ks. Norbert zadbał o każdy szczegół w tym kościele i chwała mu za to – kawał dobrej roboty. 

Zresztą podobnie rzecz się ma z plebanijką, która również zbudował z wielką pieczołowitością. Jest mała ale piękna (kuchnia, łazienka i sypialnia, która pełni też rolę małej pracowni). Jest też mały ogródeczek, garaż i dom parafialny w którym jest sala spotkań, łazienka i dwa pokoje gościnne.
Krótko po wybudowaniu Kościoła ks. Norbert wyjechał jednak z Peru zostawiając parafię przygotowaną i urządzoną do pracy duszpasterskiej dla swego następcy. Niestety brak księży sprawił, że przez 4 lata nie było tu proboszcza – parafia była obsługiwana jedynie przez ks. z Pampas. Prze te lata o Kościół i plebanię dbał nauczyciel religii - trzeba przyznać robił to całkiem dobrze, zresztą ciągle to robi, bo ja mogę tylko dojeżdżać do tej parafii od czasu do czasu, bo na stałe jestem w parafii w Pampas, gdzie normalnie posługuję w sposób stały. Biskup polecił mi jednak przez ten najbliższy rok „zapoznawać” się z moją nową parafią, co też z chęcią czynię.

Teren parafii jest bardzo rozległy i zróżnicowany. Wysokość od ok 2000 m. npm. do sporo ponad 4000 m. npm. Góry i doliny. Klimat od wysokogórskiego do subtropikalnego (tzw. seca selva)
Z dojazdem, jak już wspomniałem nie jest łatwo. Z powodu wysokich i czasem niedostępnych gór jak i z powodu rzeki Mantaro nie ma dróg łączących poszczególne miejscowości należące do parafii. Trzeba więc nieraz jechać drogą okrężną, co zajmuje wiele, wiele godzin w aucie. Do 2/3 parafii lepiej mi dojechać z Pampas niż z Salcabamby, bo mam znacznie mniej godzin jazdy i bezpieczniejsza droga (tylko ok 6.30 godz. – z Salcabamby byłoby ok 9). Do kilku wiosek ostatni etap trzeba pokonać pieszo – ale nie więcej jak godzinę drogi.
Tak więc powoli poznaję moją rozległą i pięknie położoną parafię. Ale duuużo jeszcze mi zostało…

PS. Stad moje opóźnienia z kolejnymi wpisami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Papieska Intencja Misyjna

Sierpień

Aby Kościoły partykularne kontynentu afrykańskiego, wierne przesłaniu ewangelicznemu, przyczyniały się do budowania pokoju i sprawiedliwości.